Gdyby ktoś mnie zapytał o polskiego wynalazcę bez wahania wymieniłabym nazwisko Ignacego Łukasiewicza (wynalazł lampę naftową). Potem do głowy przychodzą mi nazwiska osób, które należałoby zaliczyć do grona odkrywców. Różnica między wynalazcą i odkrywcą jest dość subtelna, ale wyraźna. Ale nawet jeśli statystyczny Polak miałby wymienić kilka przykładów naszych naukowych osiągnięć (bez rozróżniania wynalazców od odkrywców) to pewnie padłyby nazwiska Curie-Skłodowskiej, Kopernika i… No właśnie. Niestety nie znamy polskich sukcesów na gruncie naukowym, nie znamy naszych wynalazców, co gorsza często nie mamy pojęcia o ich istnieniu. Żyjemy w przekonaniu, że wszystko wymyślono na Zachodzie. A my? A my mieliśmy swojego Leonarda.
Adam Jan Kanty Kazimierz Ostaszewski herbu Ostoja (1860 – 1934) urodził się we Wzdowie (woj. podkarpackie). Ziemiańskie pochodzenie ułatwiło mu uzyskanie gruntownego wykształcenia. Z zawodu był agronomem, ale zdobył doktorat z prawa i filozofii. Studiował również matematykę. Nie było chyba dziedziny, którą by się nie zajmował. Interesował się m. in. sztukami plastycznymi, teorią architektury, optyką, fizyką, mechaniką, akustyką, hydrostatyką, elektrycznością i magnetyzmem, chemią, zoologią, botaniką, agrotechniką, geografią, geologią, historią, archeologią, heraldyką, muzyką, sportem i techniką. Nie dziwi więc, że jest nazywany geniuszem z Podkarpacia.
Już jako szesnastolatek skonstruował duży model sterowca. Tak zaczęła się realizacja jego marzeń o lataniu. W technice lotnictwa był samoukiem (była to wówczas nowa, ale szybko rozwijająca się dziedzina). Swoje koncepcje konsultował z największymi ówczesnymi autorytetami w tej tematyce m. in. z braćmi Orvillem i Wilburem Wrightami czy Louisem Bleriotem. Budowę latających maszyn powierzał fachowcom. W 1892 roku powstał model pionowzlotu Stibor 1 i jeszcze w tym samym roku odbyto pomyślne próby w Krakowie. Maszyna wzniosła się na wysokość 100 metrów. Kilkanaście lat później we Wzdowie zbudowano Stibor-2, którego napęd stanowiła siła mięśni pilota przenoszona za pośrednictwem mechanizmu rowerowego. Cztery łopaty-skrzydła miały jednocześnie wykonywać ruch wirowy i wiosłowy. Rozwinięciem konstrukcji miał być śmigłowiec Stibor 3, którego jednak nie zbudowano. Patent na koncepcję Stibora-2 otrzymał w 1909 roku, we Francji. I choć Stibory nie latały to wizja Polaka wyznaczyła kierunek prac prowadzących do powstania współczesnego helikoptera.
Marzenia o lataniu zbliżały go do gwiazd. Zamiłowanie do astronomii sprawiło, że postanowił w swoim majątku wybudować obserwatorium astronomiczne. Była to drewniana budowla w kształcie walca, z ruchomą kopułą. Miejscowi nazwali to miejsce „Cyrklem”.
Niemniej jednak Ostaszewskiego uznawano za dziwaka, a niektóre z jego poglądów za kontrrewolucję w astronomii. Rzeczywiście, mimo, że Kopernik już dawno wstrzymał słońce i ruszył ziemię, Ostaszewski podczas swoich wykładów m. in. we Florencji, Oxfordzie i Paryżu głosił teorie geocentryczne. Słońce krąży wkoło Ziemi, a raczej nie Słońce, lecz tylko jego odbicie. Słońce jest to po prostu ogień w środku Ziemi i od niego całe życie ziemskie pochodzi, a nie od tego okrągłego, małego światła na horyzoncie. Powłoka ziemska jest przeźroczysta dla promieni tego wewnętrznego ognia i dlatego odbija się on w horyzoncie, który jest po prostu rodzajem kulistego zwierciadła naokoło globu ziemskiego. Gwiazdy, komety itd. są również tylko odbiciem zjawisk zachodzących w środku Ziemi (fragment artykułu z Gazety Narodowej) . Jeden z amerykańskich żurnalistów opisał wystąpienie Ostaszewskiego następująco: Imponujące było, jak ta bzdura była logiczna i z żelazną konsekwencją wywiedziona; po podstawowym błędzie w tezie – cała reszta była znakomita.