Pierwsze rowery ważyły 40 kilogramów, nie miały pedałów, ani nawet ruchomej kierownicy. Zanim stały się nieodłącznym elementem naszego krajobrazu, nazywano je „kościotłukami” i oskarżano m.in. o prowadzenie do rozwiązłości i upadku instytucji małżeństwa.
W Danii i Holandii, w których rowery są dziś nieodłącznym elementem krajobrazu, pierwsze ścieżki rowerowe powstawały w latach 30. XX wieku. Z kolei początki kariery rowerów w Chinach wcale nie były takie łatwe. Według dr Olgi Kwiatkowskiej z Muzeum Etnograficznego w Toruniu rower początkowo uznawano w Chinach za wynalazek śmieszny i nie do przyjęcia dla bogatych. Osoby, które chciały być postrzegane jako majętne, musiały być noszone. Nie do pomyślenia było, by wykonywały w tym celu jakąś pracę.
CYKLISTKI … TYLKO Z PRZYZWOITKAMI
Na przełomie XIX i XX wieku, kiedy rowery zyskały popularność, zachodziło wiele procesów: rozwój przemysłu, oddzielenie miejsca pracy od miejsca zamieszkania, pojawienie się nieznanego wcześniej „czasu wolnego”, emancypacja kobiet. Wspomniane procesy sprzyjały pojawieniu się rowerów, a z kolei sam rower wspomagał rozwój tych procesów. Sufrażystki postrzegały rower jako narzędzie dające możliwość samodzielnego, niezależnego poruszania się i demonstrację siły. Do tej pory były traktowane jak osoby słabe, które nawet wsiadając do powozu potrzebują pomocy.
Przeciwnicy jazdy kobiet na rowerach uważali, że może ona powodować np. deformację miednicy. Jazda na rowerze budziła również skojarzenia seksualne, bo siodełko między nogami mogło powodować pobudzenie seksualnie. To z kolei miało prowadzić do rozwiązłości i upadku instytucji małżeństwa. Dlatego pierwsze cyklistki jeździły z przyzwoitkami lub w specjalnie wyznaczonych do tego celu miejscach. Konsekwencją jazdy na rowerach było też pojawienie się nowego sposobu ubierania. Nie noszono już sukien długich do kostek, zrezygnowano też ze ścisłego gorsetu.
WYRÓB ROWEROPODOBNY BEZ PEDAŁÓW I RUCHOMEJ KIEROWNICY
Droga do wynalezienia roweru była jednak bardzo długa. Nie wiadomo dokładnie, kto i kiedy skonstruował pierwszy rower. Niektórzy wskazują na starożytnych Egipcjan, dlatego że w grobowcu Tutenhamona znaleziono roweropodobne pojazdy. Czasem wskazuje się też na Etrusków, bo mieli oni zwyczaj podczas bitew zjeżdżać w kierunku wroga na pojazdach jednokołowych. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób hamowali.
Pierwsza konkretna machina przypominająca rower powstała w XVIII wieku. Był to jednak tzw. pojazd do biegania. Pierwowzór roweru nie miał pedałów, a kierownica była nieruchoma, dlatego aby zmienić kierunek jazdy, najpierw trzeba było się zatrzymać. Była to jednak wówczas tylko ciekawostka – „szaleństwo ludzkiego umysłu”, które na początku XIX wieku udoskonalił wielki łowczy badeński Karl Drais. W jego konstrukcji, zwanej drezyną, można już było poruszać kierownicą i zmieniać kierunek jazdy bez konieczności zatrzymywania się. Początkowo drezyna ważyła ponad 40 kilogramów rozwijając prędkość 10 km/h, potem masa spadła o połowę do 20 kg, a szybkość wzrosła do 15 km/h. Draisowi zakazano jednak jazdy tym pojazdem, gdyż jego przełożeniu uznali, że taka rozrywka nie przystoi baronowi.
Niemieckim wynalazkiem najbardziej oczarowani byli Brytyjczycy. Właśnie Szkot Kirkpatrick MacMillan był tym, który wyposażył rower w pedały. On też był sprawcą pierwszego wypadku rowerowego. Jednak prawdziwy przełom w rowerowej historii przyszedł dopiero w latach 60. XIX wieku, kiedy Pierre Michaux wraz ze swoim synem Ernestem skonstruowali tzw. welocyped, który potrafili również wypromować marketingowo. Swój wynalazek zaprezentowali podczas Wystawy Światowej w Paryżu, gdzie zrobili furorę. Dzięki temu upowszechnili ten pojazd w innych częściach Europy.
W pierwszym roku produkcji welocypedów Michaux sprzedali tylko dwa egzemplarze, po Wystawie Światowej – 150. Maszyna warta była tyle, co obecnie dobrej marki samochód. Do Polski rower sprowadził w 1867 roku Władysław Romanowski.
BICYKL – DUŻE PROBLEMY Z OGROMNYM KOŁEM
Brytyjczycy z kolei rozpoczęli produkcję bicykli – pojazdów z ogromnym przednim kołem. Im było ono większe, tym rower szybciej się poruszał. Na bicyklu rozwijano prędkość nawet 40 km/h. Bicykle nazywano „kościotłukami”, bo jazda nimi na dziurawych drogach nie należała do najłatwiejszych. „Wiele osób traciło przy takiej jeździe życie. Upadek z koła wysokiego na 1,5 metra przy osiągnięciu dużej prędkości, kończył się śmiercią lub poważnymi wypadkami” – twierdzi Łukasz Cybulski z łódzkiej grupy Bicykle.pl. W Europie zapanował swoisty boom na jazdę na dwóch kółkach, ale dotyczył on przede wszystkim osób bogatych. Pierwsze bicykle były niezwykle drogie, bo wykonywano je na miarę. Należało dostosować wielkość koła do nogi właściciela pojazdu, gdyż siodełka nie były regulowane.
Mimo popularności bicyklów cały czas podejmowano próby zmiany konstrukcji tych maszyn. Wreszcie znaną nam dziś konstrukcję – dwóch kół tej samej wielkości – wprowadził Brytyjczyk John Kemp Stanley. Jednak nawet wtedy jazda na rowerze była utrudniona. Rowerzyści zatrzymywani byli przez większość mijanych osób, które chciały wiedzieć jak to urządzenia działa. Czasem cyklistów szczuto psami, rzucano w nich kamieniami, a nawet podejrzewano o kontakt z diabłem. Dlatego do niektórych rowerów – jako stały element wyposażenia – dodawano szpicrutę służącą do odganiania psów.
Tak więc podczas majowych wycieczek rowerowych, gdy zaczniemy narzekać na niewygodne siodełko, nierówne ścieżki czy oporne przerzutki, warto wspomnieć pierwszych cyklistów na „kościotłukach”, rowerach bez pedałów i ruchomej kierownicy. Nawet najtrudniejsza trasa wyda się wtedy miłą i łatwą przejażdżką.
Na podstawie PAP – Nauka w Polsce.
Zdjęcia: Wikipedia.