Pomysł ten krążył po mojej głowie od dawna… W końcu nadszedł pewien zimowy dzień. Kuźnice, godzina 5:30, trzech śmiałków i jeden cel przed nimi. Giewont.
Z rakami i czekanami w plecakach śmiało ruszyliśmy przed siebie, wierząc w powodzenie naszej wyprawy. Po wejściu na przełęcz zaczęliśmy poważnie zastanawiać się nad… zrezygnowaniem. Wiatr był straszny!
Nie zamierzaliśmy jednak skapitulować.
Krok za krokiem szliśmy wyżej i wyżej. Warunki były coraz gorsze. Silny wiatr połączony z zamarzniętym deszczem był bardzo nieprzyjemny ..
Najgorsze było jednak dopiero przed nami… łańcuchy, skały i lód?!
Ale teraz nie mogliśmy się poddać. Cel był już tak blisko.
Tak blisko … niemal na wyciągnięcie ręki….
UDAŁO SIĘ. Chociaż nie było łatwo o 9:30 stanęliśmy na szczycie!
Na koniec krótki film.