Kończy się wiosna, zaczyna lato. Zwykle o tej porze roku na naszych łąkach, miedzach, polanach, polach i w lasach spotykamy największą liczbę gatunków owadów, w tym tych najpiękniejszych – motyli. Ten rok pod tym względem w Małopolsce jest znacznie skromniejszy. W wielu miejscach trudno spotkać pszczołę, trzmiela, a tym bardziej motyla.
W Beskidzie Małym, w tym roku nigdy jeszcze nie było tak mało motyli. Jeżeli są, to tylko pojedyncze okazy – prawdziwe klejnoty. Taki stan może dziwić, bo nie brakuje tu jeszcze lasów, łąk, czy chociażby pól uprawnych z miedzami i zadrzewieniami. Dlaczego więc tych pięknych organizmów jest coraz mniej? Przyczyna może być bardzo prozaiczna: zmienia się charakter użytkowania łąk i lasów, poziom ich wykorzystania i sposobów eksploatacji. Wszędzie zaczynamy stosować nowoczesne, szybkie i bardzo wydajne narzędzia. Do lasów wkroczyły „bezwzględne” kombajny, a na łąki kosiarki. W naszych odgrodach, parkach miejskich pracują wysoko obrotowe kosiarki zamieniające nasze zielone otoczenie w pola golfowe, całe życie w zieloną papkę. Nawet jeżeli jakimś cudem coś przetrwa pierwsze koszenie, to zginie przy drugim, czy trzecim. Zamieniamy naszą zieleń w pozbawione życia trawiaste dywany usuwając z nich całe bogactwo żywych organizmów, łącznie z motylami, a przy okazji także ptakami.
Zaczynając lato, kosząc trawnik pomyślmy co w nim żyje, ile istnień straci życie, zastanówmy się czy egzotyczne kwiaty w ogrodzie zastąpią te nasze polne i dzikie.