Wąska alejka otoczona z obu stron wysokim murem zaprowadziła mnie do furty klasztoru kamedułów na Bielanach. Drzwi były zamknięte, więc swoją uwagę skierowałam na sklepienie, ozdobione wspaniałymi malowidłami. I tyle właśnie, moi drodzy, mogą zobaczyć w tym miejscu kobiety, o ile nie przyjadą na Bielany w odpowiednim dniu. Codzienny wstęp na teren klasztoru mają tylko mężczyźni. Kobiety mogą przestąpić próg furty tylko w 12 dni w roku, co wynika z surowych przepisów klauzurowych. Majowy dzień, w którym wybrałam się na wycieczkę nie był jednym z tych dwunastu.
Lekko rozczarowana, po krótkich i bezowocnych pertraktacjach z zakonnikiem strzegącym wstępu na teren eremu, pokornie opuściłam to miejsce, z postanowieniem rychłego powrotu. Udało mi się to dopiero ponad rok później – 15 sierpnia. Tego dnia malowidła na sklepieniu przy furcie wydały mi się jeszcze piękniejsze. Może zostały odnowione, a może to kwestia radości z możliwości przestąpienia progu tego niezwykłego, tajemniczego miejsca. Już w tym momencie wiedziałam, że warto było wrócić do kamedulskiego klasztoru.
Po ciepłym przywitaniu przez, jak się okazało, niezwykle gościnnych i pogodnych zakonników, przeszłam przez furtę. Moim oczom ukazał się piękny biały kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Zbudowany w pierwszych latach XVII wieku, konsekrowany w roku 1642, służy nie tylko zakonnikom, ale również okolicznym mieszkańcom, a ściślej – mężczyznom. Codziennie bowiem w kamedulskim kościele odprawiane są msze święte, w których jak, się domyślacie, kobietom wolno uczestniczyć tylko w określonych dniach. Wnętrze kościoła jest obszerne, dość jasne, surowe, z czarnymi marmurowymi elementami. Kolorowe malowidła w bocznych wnękach, a także zdobione drewniane ławki, ożywiają nieco to biało-czarne wnętrze.
Erem na krakowskich Bielanach, na szczycie Srebrnej Góry (województwo małopolskie), powstał w roku 1604 i jest uznawany za pierwszy kamedulski klasztor na ziemiach polskich. Zakonników tych do Polski sprowadził marszałek koronny Mikołaj Wolski, który został też fundatorem bielańskiego eremu i kościoła. „Kłopotem” był tylko wybór miejsca pod budowę. Kameduli zdecydowali się na górę bielańską, która była wówczas własnością kasztelana Sebastiana Lubomirskiego. Ów nie chciał za nic w świecie góry odsprzedać, więc Mikołaj Wolski uciekł się do niewinnego podstępu. Zaprosił kasztelana na wspaniałą ucztę, podczas której pożalił się zebranym, opowiadając o kłopotach z kupnem ziemi dla eremitów. Wobec powyższego Lubomirskiemu nie pozostało nic innego, jak tylko podarować Srebrną Górę i wieś Bielany kamedułom. Nie chciał sprzedać, musiał podarować – ot taka niewinna intryga Wolskiego, w zbożnym, rzecz jasna, celu. Lubomirski został zresztą sowicie nagrodzony za taki podarunek, otrzymał bowiem od Wolskiego stertę srebrnych naczyń. Ten fakt dał początek nazwie siedziby kamedułów – Srebrna Góra. Dobroczyńca kamedułów, Maciej Wolski został pochowany tuż przy drzwiach kościoła.
W podziemiach klasztoru na Bielanach znajdują się katakumby. Kameduli nie posiadają tradycyjnych grobów. Po śmierci ich szczątki w białych habitach wkładane są do odpowiedniej krypty i zamurowywane. Każdy taki grób posiada opis – imię zakonne, liczbę lat spędzonych w klasztorze oraz wiek zakonnika. W bielańskich katakumbach są podobno krypty pamiętające pierwsze lata istnienia klasztoru.
Z wizytą w bielańskim eremie, na przestrzeni wieków, przebywali zacni goście – Jan III Sobieski z Marysieńką, Władysław IV, Stanisław August Poniatowski oraz Jan Kazimierz, który w eremie ukrył się podczas ucieczki przed Szwedami. W 2002 roku do klasztoru zawitał gość wyjątkowy i niezwykły – papież Jan Paweł II. Wypowiedział wtedy słynne, wielokrotnie cytowane słowa: „Krakowianie, czy wiecie dzięki komu wasze miasto stoi bezpieczne i nienaruszone przez tyle stuleci? To kameduli są waszym piorunochronem”.
Nazwa „kameduli” pochodzi od nazwy miasta Camedoli, w której na początku XI wieku powstał pierwszy zakon kamedułów. Życie mnichów oparte jest na surowej regule św. Benedykta. Rozpoczynają dzień o 3:30, żyją samotnie, każdy we własnym domku lub osobnej celi. Wspólnie jedynie odmawiają modlitwy i zaledwie kilka razy w roku wspólnie spożywają posiłki. Nie jedzą mięsa. Panujący jednak ogólnie pogląd, że kameduli stale obcują ze śmiercią, nie rozmawiają ze sobą i śpią w trumnach, to wytwór ludzkiej wyobraźni. Strój zakonny to biały habit z kapturem, przewiązany płóciennym pasem ze szkaplerzem. Kameduli posiadają na całym świecie tylko kilka klasztorów, w których przebywa łącznie zaledwie setka eremitów. Połowa z nich to Polacy.
Klasztor na Bielanach odwiedziłam jeszcze kilka razy. Zaglądam tam zawsze wtedy, kiedy moja pasja lub inne okoliczności prowadzą mnie w okolice Krakowa. Nie ma wtedy znaczenia, czy to odpowiedni dzień i czy zostanę wpuszczona na teren klasztoru. To miejsce, udostępnione do zwiedzania lub nie, ma swoisty, magiczny klimat. Daję słowo, że samo przejście przez łukowatą bramę dodaje energii i napawa spokojem.
[mappress mapid=”5″]