Małopolska

Małopolska jakiej nie znacie – Malopolska24.pl

pociąg
Beskid Niski Beskid Sądecki Miejsca które warto zobaczyć Turystyka Zabytki sakralne

W 7 dni dookoła Sądecczyzny. Pociągiem do Krynicy.

pociągPodróż pociągiem w te strony zawsze odstraszała wielu chętnych, bo za długo, za drogo, bo stary tabor kolejowy. Może i jest w tym trochę prawdy, jednak nie można odmówić historycznej trasie Kraków – Krynica tego, że ma ona niepowtarzalny klimat. To co można ujrzeć przez okno wagonu może przejść najśmielsze oczekiwania. Dlatego też chcę zabrać Was w podróż pociągiem na Ziemię Sądecką. Stary, wysłużony, lecz z niezapomnianym klimatem tabor PKP zawiezie nas do krainy, gdzie się urodziłem, wychowałem i dorastałem. Posmakujemy wody mineralnej z jednego z krynickich źródeł. Dowiemy się, gdzie w Polsce mamy swojego odpowiednika brukselskiego „siusiającego chłopca”. Poczujemy klimat małego miasteczka galicyjskiego. Zobaczymy miejsce, gdzie odpoczywała św. Kinga podczas ucieczki przed najazdem tatarskim. Na koniec wreszcie zdobędziemy najwyższe szczyty sądeckich gór, aby tam móc podziwiać piękno tego regionu.


Dzień 1. Pociągiem przez Ziemię Sądecką

Wyprawę na rodzinną Sądecczyznę rozpoczynam na dworcu kolejowym w Krakowie. Jest wcześnie rano, czuje się jeszcze senny. W pociągu rytmiczny stukot usypia mnie jeszcze na chwilę. Mijam Bochnię, Brzesko. W Tarnowie na nowo zachwycam się pięknym dworcem kolejowym.Jestem coraz bardziej podekscytowany, bo wiem, że jest już za mną najbardziej płaska część podróży. Za Tarnowem pociąg zaczyna zakręcać pośród górskich dolin. Wjeżdżam w teren Pogórza Ciężkowickiego. Tak, to już są Karpaty! Tuchów wita mnie monumentalną wieżą kościoła parafialnego. Kolejne miejscowości mają niemniej uroku. Małe, przytulone do górskich stoków, zdają się żyć w swoim tempie nie zważając na pędzące życie w dużych miastach. Gromnik, Ciężkowice czy Bobowa – wszystkie piękne. Trasa kolei wiedzie poza ich centrami i nie pozwala mi zajrzeć jak dokładnie wyglądają one od środka, ale widok z okna zachęca, by kiedyś w końcu wysiąść z tego PKP wcześniej i zobaczyć jaką tajemnicę w sobie kryją. Dzisiaj jadę dalej. Dojeżdżam do Stróż, przedsionka Sądecczyzny! Ta niewielka wieś ma bogate tradycje kolejarskie. Jest tu węzeł kolejowy, ale już mniej żywy niż dawniej. Jednak nadal można poczuć tutaj ducha dawnego zatłoczonego dworca kolejowego, kiedy to ludzie śpieszyli się na przesiadkę na pociąg do Jasła, Krosna albo w Bieszczady czy gorączkowo liczyli na to, że pociąg tym razem się nie spóźni i odjedzie do Tarnowa zgodnie z rozkładem.

Mój wagon toczy się dalej i o to jestem w dawnym królewskim mieście Grybowie. Dziś jest to skrzyżowanie szlaków komunikacyjnych, nad którym góruje ogromna wieża kościoła, prawdopodobnie najwyższa wieża kościelna w regionie (75m). Tutaj zaczyna się jeden z najciekawszych fragmentów mojej podróży. Trasa kolejowa zakosami pnie się dosłownie na górę. Najpierw wiedzie w stronę Cieniawy, a później zakręca o 180 stopni i biegnie dalej w górę, ponad miasto i dolinę rzeki Białej.Kolej w tym regionie budowano w drugiej połowie XIX wieku. Aby zminimalizować koszty inwestycji liczbę tuneli na trasie ograniczono do minimum (dziś na trasie Tarnów – Krynica są 2 tunele). Tory pną się po górskich zboczach, a ze względu na wielość zakrętów i zakosów jakie wykonuje pociąg trasa zdaje się nie mieć końca, za to widok z okien pociągu jest niesamowity! Widać Beskid Niski, Pogórze i dolinę Białej. Cała panorama gór jak w sali kinowej mieni się przed oczami, by po chwili zniknąć za kotarą gęstego lasu w jaki wjeżdża pociąg . Wychylam głowę przez okno i zaciągam się świeżym, górskim powietrzem. Czuję zapach lasu i igliwia. Stacja Ptaszkowa, stacja Mszalnica, dolina robi się coraz węższa. Wjeżdżam w tunel, który przebija bezimienną górę w Kamionce Wielkiej. Jeszcze kilka minut i będę w Nowym Sączu.

Nowy Sącz – stolica regionu, 84-tysięczne miasto, siedziba władz powiatu, miejsce z historią, która zaczęła się w 1292 roku. Innym razem przyjdzie mi opowiedzieć o nim trochę więcej. Pociąg nie czeka na nikogo, jest na czas i zgodnie z rozkładem wyrusza dalej. Zostawiam w tyle swoje rodzinne miasto. Przemierzam most na Popradzie, rzece, która symbolicznie dzieli dwa grody – Nowy i Stary Sącz. Ten drugi choć mniejszy, to posiada niemniej ciekawą historię. Gdzieś nawet napisano, że jest to najbardziej węgierskie ze wszystkich polskich miast. W pejzażu miasta św. Kingi dominuje klasztor klarysek, a pojedyncze kamieniczki widziane z okna wagonu pozwalają się jedynie domyślać jak naprawdę wygląda starszy brat Nowego Sącza. Na moment odkrycia tej tajemnicy przyjdzie jednak czas za kilka dni. Trasa pociągu biegnie dalej przez Kotlinę Sądecką. Przemierzam dolinę Popradu, dolinę, która zaraz stanie się transgraniczną. W oknach po prawej stronie przemyka Słowacja, po lewej Polska. Mijam Piwniczną-Zdrój, jedno z kilku uzdrowisk na terenie Ziemi Sądeckiej. Sądecczyzna kumuluje w sobie 20% krajowych zasobów wód mineralnych, a ja przecież zmierzam do perły polskich uzdrowisk – Krynicy.

Kolejnymi wioskami na trasie są Łomnica-Zdrój, Wierchomla Wielka i Zubrzyk. Dzisiaj każda z nich wydaje się być podobna do drugiej jednak mają zupełnie inną historię. Wierchomla i kolejne miejscowości na trasie są dawnymi wsiami łemkowskimi. W każdej z nich można do dzisiaj podziwiać zabytkowe cerkwie, które pamiętają czasy sprzed akcji „Wisła” w 1947 roku. Wtedy to dominowała tutaj ludność łemkowska mówiąca językiem zapisywanym cyrylicą, będąca wyznania greckokatolickiego lub prawosławnego. Zubrzyk, Żegiestów, Andrzejówka, Milik czy choćby Powroźnik – każde z nich ma sakralną pamiątkę (cerkiew z Powroźnika została w czerwcu 2013 roku wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO).

Pociąg jedzie ostrymi zakrętami zaledwie kilka metrów obok Popradu. Zachwycam się urokiem niewielkiego Żegiestowa-Zdroju, którego spokój, idylliczne położenie i nieskazitelne powietrze potrafią chyba każdego zrelaksować. Dzisiaj uzdrowisko sprawia wrażenie uśpionego z powodu wieloletniego zapomnienia, lecz walczy o przetrwanie. Odremontowano niektóre budynki i nadal sporo pozostało po dawnym klimacie tego miejsca jaki pamiętam z czasów dzieciństwa. Zaraz za miasteczkiem zaczyna się ponad półkilometrowy tunel przecinający wszerz grzbiet górski. Stary, nieoświetlony wewnątrz. W ciemnościach łatwo można sobie wyobrazić robotników austriackich, którzy w XIX wieku kopali ten tunel własnymi rękami lub kryjących się w tych okolicach partyzantów z II wojny światowej szykujących zasadzkę na hitlerowskiego wroga.

Do Krynicy coraz bliżej. Mijam jeszcze urokliwą Muszynę – stolicę niegdysiejszego Państwa Muszyńskiego, będącego od XIII do XVIII wieku własnością biskupów krakowskich. Dzisiaj jest to niewielkie miasto z przytulnym rynkiem i małomiasteczkową zabudową. Na pobliskim wzgórzu zauważam ruiny zamku. Doskonale pamiętam jak się na nie wspinałem w dzieciństwie. Z samych ruin rozpościera się niezwykły widok na dolinę Popradu i Muszynę, a w oddali można dojrzeć słowackie Beskidy. Pociąg jedzie dalej i za chwilę o to znajdę się w Krynicy, uzdrowisku, które gościło największe sławy. Mieście, które wydało największego malarza-prymitywistę Nikifora, które słuchało arii operowych Jana Kiepury. Krynica–Zdrój to miasto legenda, sława sama w sobie. Po podróży pociągiem zamierzam odpocząć, ale już następnego dnia ruszę odkrywać tajemnice perły polskich uzdrowisk.

Informacje praktyczne (styczeń 2013):
– Trasę pociągu Kraków – Tarnów – Krynica obsługują Przewozy Regionalne i TLK,
– Podróż trwa około 6 godzin i liczy ponad 220 kilometrów (ze względu na górski charakter trasy tabor nie porusza się z zawrotną prędkością, co jednak umożliwia pełniejsze podziwianie krajobrazów),
– Cena biletu normalnego na pociąg Przewozów Regionalnych to 20zł.

2 KOMENTARZE

  1. Kurdę, po lekturze tego artykułu mam ochotę wybrać sie na wycieczkę pociągiem :D Mam nadzieję, że wagon dojechałby na miejsce ;)A poważnie, czekam na dalsze odcinki relacji!

  2. No to nie pozostaje nic innego jak podreptać na najbliższą stację PKP:)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

AlphaOmega Captcha Classica  –  Enter Security Code
     
 

Sądeczanin. Miłośnik Beskidów. Lokalny patriota. Włóczykij i wędrowiec. Ma na sumieniu wiele popełnionych podróży po Polsce i Europie. ZOBACZ TAKŻE -> www.facebook.com/sadecki.wloczykij