W pięknej Lanckoronie cisza jak makiem zasiał. Uroczy pochyły rynek, malownicze uliczki i rynek z drewnianą, urokliwą zabudową. Trochę powyżej kościół za którym na szczycie góry między drzewami kryją się ruiny lanckorońskiego zamku. Tu czas biegnie inaczej.
Kronikarz Jan Długosz pisał, że Król Kazimierz Wielki na Lanckorońskiej Górze zbudował zamek, który miał za zadanie strzec granicy ze Śląskiem i drogi do Krakowa. Nie wiadomo dokładnie, kiedy go zbudowano, ale z pewnością istniał on już w roku 1336. Blisko 30 lat później Kazimierz Wielki postawił w Lanckoronie (województwo małopolskie) kościół pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela, a następnie nadał miejscowści prawa miejskie. Wśród licznych uprawnień jakie otrzymało nowe miasto były cotygodniowe targi czwartkowe, prawo handlu w Krakowie i innych królewskich miastach czy prawo przywozu piwa dla mieszczan. Król obdarzył Lanckoronę identycznymi prawami, jakie posiadało miasto stołeczne Kraków.
Na przestrzeni dziejów Lanckorona zmieniała właścicieli, jednak zawsze byli to przedstawiciele znamienitych szlacheckich rodów, m.in. Lanckorońskich, Zebrzydowskich, Czartoryskich, Myszkowskich i Wielopolskich. W II połowie XVII wieku Szwedzi zajęli lanckoroński zamek i spalili kilkadziesiąt domów. Największe jednak straty miasto poniosło podczas Konfederacji Barskiej. Konfederaci opanowali zamek, czyniąc go ważną twierdzą obronną. W 1769 roku Kazimierz Pułaski stoczył tu zwycięską bitwę z rosyjskimi wojskami. Niestety dwa lata później konfederaci ponieśli klęskę, która doprowadziła do oblężenia, a kilka miesięcy później poddania zamku. W efekcie twierdza i miasto zostały zniszczone. Lanckorona już nigdy nie odzyskała dawnej świetności.
Po pierwszym rozbiorze Polski starostwo lanckorońskie znalazło się w zaborze austriackim. Kilka lat później podzielono je na trzy części (klucze lanckoroński, myślenicki i makowski) i sprzedano na publicznej licytacji. Klucz lanckoroński trafił w ręce Franciszki Krasińskiej. W 1797 roku cesarz Franciszek II potwierdził przywileje grodzkie Lanckorony ustanowił magistrat oraz nadał miastu nowy herb. Niemal sto lat później w Lanckoronie wybuchł wielki pożar, który prawie doszczętnie zniszczył zabudowę. Przez kilka następnych kilku lat miasto odbudowywano według dawnych planów.
Dziś Lanckorona ma status wsi – prawa miejskie utraciła w 1933 roku. Jest ona popularną, szczególnie wśród krakowian, miejscowością letniskową. Cisza, brak zgiełku ulicznego i świeże powietrze. Niektórzy nazywają nawet to miejsce płucami Krakowa. Z Lanckorony rozciągają się stąd wspaniałe widoki nie tylko na okolicę, ale także na góry z królową Beskidów Babią Górą, Kalwarię Zebrzydowską oraz Kraków z klasztorem na Bielanach i Kopcem Kościuszki.
Lanckorona zachowała unikatowy małomiasteczkowy układ urbanistyczny. Prostopadle od dość stromego rynku odchodzą malownicze uliczki. Czasem proste, czasem lekko zakręcone, raz biegnące w górę, raz w dół. Przy nich przepiękne, często zabytkowe drewniane budynki. W jednym z nich znajduje się Izba Muzealna. Mnóstwo tu galerii, rękodzieła, ceramiki. Żadnych odpustowych straganów – wszystko w niezwykłym klimacie. W Lanckoronie urzekła mnie cisza, spokój, malownicze położenie, widoki i czas, który, daję słowo, płynął tu wolniej niż w innych miejscach. Tu nikt nigdzie się nie spieszy, nigdzie nie biegnie, nikt nie podnosi głosu. Ludzie na ulicach, w galeriach i w oknach swoich domów mają uśmiech na twarzy. Czy to były halucynacje? Może sprawdzicie sami, jak jest naprawdę?