Jamna (woj. małopolskie) to maleńka wieś położona w Beskidzie Wyspowym, między Tarnowem i Nowym Sączem. Malownicze krajobrazy, tragiczna historia i klimat duchowy to trzy wartości Jamnej. Wartości, które niczym oblicza pogańskiego Trygława tworzą jedność.
Historia wsi sięga z pewnością 1370 roku, z którego pochodzi pierwsza wzmianka o Jamnej. Ówczesnymi właścicielami wsi byli bracia Klemens i Piotr Rożen herbu Gryf. Później karty historii milczą, aż do wydarzeń II wojny światowej. Wydarzeń, które boleśnie dotknęły Jamną i jej mieszkańców.
25 września 1944 roku, noc. W okolicach Jamnej kwateruje pierwszy batalion partyzancki „Barbara” wchodzący w skład 16 pp. Armii Krajowej. Przebywa tu około 600 partyzantów dowodzonych przez kapitana Eugeniusza Borowskiego – „Leliwę”. Dowództwo ulokowało się w maleńkiej wiejskiej szkółce skąd dobrze widać okolicę. Miejsce wydaje się być bezpieczne. Partyzanci odpoczywają po trudach leśnych pochodów. Ledwie dwa tygodnie wcześniej udało im się w brawurowy sposób szturmem wystrzelać sobie drogę z potrzasku zastawionego przez bataliony 14 dywizji SS. Tymczasem oddziały tej samej dywizji SS-Galizien powoli zamykają wokół partyzantów pierścień okrążenia.
Niestety, SS-mani nie są „miastowym wojskiem”. Dywizja składa się z ostrzelanych ochotników, głównie pochodzenia ukraińskiego (stąd nazwa „1. ukraińska”). Oni potrafią podejść skrycie, wykorzystać las, parowy, kamienie rozpadliny, wszystko… Tuż przed świtem pierścień okrążenia zostaje zamknięty.
Walki trwają cały dzień. Siły partyzanckie znów odnoszą zwycięstwo. Przetrwały, nie zostały rozbite, a to największy sukces jaki może odnieść formacja partyzancka w boju z regularnymi oddziałami. Niestety w odwecie za przegraną walkę agresorzy mszczą się na wsi i jej mieszkańcach.
Niemcy przyszli do Marii Potokowej […] W piwnicy jej domu ukrywało się kilkanaście osób. Maria wyszła do nich z dzieckiem na ręku, drugim u boku i z obrazem Matki Bożej. Pytali ją, gdzie ukrywają się partyzanci. Powiedziała, że ich nie widziała, więc Niemcy odeszli. A wtedy w piwnicy u Potoka ze dwudziestu ludzi siedziało. W chwilę później Niemcy usłyszeli strzały partyzantów. Wrócili i jak przyszli i zobaczyli, to zaraz zaczęli krzyczeć: „Wychodzić. Wychodzić”. Pierwsza wyszło Potokowa z rocznym synkiem na ręku. Położyli ją zaraz na progu serią z automatu. Tak samo Marię Stanuch, która też wyszła z małym dzieckiem. Dwaj chłopcy od Potoka myśleli, że uda im się przeskoczyć do lasu; nie przebiegli nawet dziesięciu metrów. Ale Niemcy bali się wejść na dół do piwnicy. Jak zobaczyli, że nikt więcej nie wychodzi, to podpalili chlewiki, co stały dookoła. Na koniec rzucili do piwnicy granat. Na dole zrobił się żar nie do wytrzymania, dym gryzł w oczy, jednak stary Potok nie pozwolił nikomu więcej wyjść. Leżeli na podłodze odmawiając litanię. Kiedy i chałupa stanęła w ogniu Niemcy w końcu odeszli. Wtedy stary kazał wychodzić po jednemu, skakać przez płomienie i biec na dół lasu. Poparzeni, na wpół uduszeni, dotarli do zbawczych zarośli. Byli uratowani. Tymczasem Niemcy szaleli już w całej wsi. Mszcząc się za przegraną bitwę podpalali dom za domem. Gdy ktoś nie chciał wyjść, płonął żywcem, tak jak stara Brończykowa. (1)
Jamna płonęła całą noc z 25 na 26 września. Pośród zgliszcz śmierć znalazło pięćdziesięcioro siedmioro mieszkańców wsi, w tym kobiety i dzieci. Do dziś widoczne są ślady po domach, które wówczas zostały zniszczone. Dla upamiętnienia tamtej pacyfikacji powstało Sanktuarium Matki Boskiej Niezawodnej Nadziei.
Oprócz tragicznej historii i wspomnianego sanktuarium na klimat duchowy Jamnej wpływa działający tu prężnie ośrodek rekolekcyjny dominikanów – animowany przez najsłynniejszego polskiego dominikanina, ojca Jana Górę. O samym Ojcu Górze i Jamnej są tworzone nawet dramaty teatralne. Powstał tu świat niedostrzegalny zza szyb samochodowych ani sprzed ekranów laptopów ciągniętych ze sobą w góry jako swoiste kotwice. Świat, którego nie można usłyszeć w jazgocie empetrójek, ani w telefonach komórkowych. Wystarczy jednak wyciszyć się, znaleźć chwilę na modlitwę, zadumę czy medytację, a duchowość tego miejsca stanie się czymś równie oczywistym jak powietrze którym oddychamy i równie realnym jak powiew wiatru, który czujemy na twarzy.
Kontemplacji sprzyja malownicze położenie Jamnej w obrębie Ciężkowicko – Rożnowskiego Parku Krajobrazowego. Teren jest poprzecinany parowami i jarami, my (tutejsi) mówimy na to „paryje”. Dookoła lasy, kilometry niezwykle urokliwych szlaków pieszych i rowerowych, ciekawostki przyrodnicze, ale też i historyczne. Co warto zobaczyć? Wszystko! Na Jamnej nie sposób się nudzić, zdrowe nogi i chęć to wszystko co potrzeba – Można zejść do Bukowca by zobaczyć rezerwat Diable Skały , urządzić sobie spacer na inny wielgaśny kamień zwany Wieprzkiem, pokrążyć po lasach, skałkach wykrotach i… jakże by inaczej, paryjach!
Zimą miejsce to jest doskonałe na kuligi. Z powodzeniem można tu uprawiać narciarstwo biegowe. A wówczas wiatr szepce w uszach „zosssssstań tuuuuu naaaaa zaaaawszszszszszeee…”
(1) Wspomnienie Stanisława Potoka (wspomnienia ocalonych z tamtych straszliwych godzin zebrał Maciej Kozłowski, a następnie opublikował je w 41 numerze „Wieści” z 13 października 1974 roku).
[mappress mapid=”23″]
Jamna nie jest w Beskidzie wyspowym tylko na Pogórzu Rożnowskim