Urodziłam się w tym samym roku, kiedy w Polsce wprowadzono stałą zmianę czasu na letni i odwrotnie – na czas zwany potocznie zimowym. Dyskusje na temat zasadności takiego postępowania trwają jeszcze dłużej, niż ta praktyka. Badania w tym zakresie prowadzą psychologowie, ekonomiści i zapewne inne liczne grupy naukowców, a my… musimy pogodzić się z tym, że 30 października zmieniamy czas. Co wiemy na ten temat? Na przykład o tym, że nie ma w Polsce czegoś takiego jak „czas zimowy”?
Co pół roku zastanawiamy się, czy lepiej jest spać w ten szczególny weekend o godzinę dłużej, ale mieć w perspektywie zbliżającą się zimę, czy też skrócić sen, ale cieszyć się z nadchodzącego lata. Ja tej jesiennej zmiany nie lubię, ale przecież nie będę, jak to robiła moja koleżanka ze studiów, chodzić przez pół roku z zegarkiem ręcznym ustawionym na czas letni. Próbowałam kiedyś buntować się na swój sposób i, mimo zmiany, wstawać o godzinę wcześniej, żeby nie dopuścić do „przestawienia się” organizmu. Nie wyszło.
Postanowiłam zatem posłużyć się moim ulubionym motto „zrozumieć znaczy polubić” i od razu poprawił mi się humor, kiedy dowiedziałam się, że czas zimowy… w Polsce nie obowiązuje. Jest czas letni środkowoeuropejski albo czas środkowoeuropejski.
Jesienna manipulacja polega na zmianie wskazań zegarów o godzinę do tyłu i powrocie do czasu środkowoeuropejskiego w ostatnią niedzielę października. Szczególnie przepadają za nią zapewne osoby podróżujące koleją, ponieważ tej nocy pociągi „robią sobie” godzinną drzemkę, ku „uciesze” pasażerów. W ten sposób odwoływany jest czas letni – w Polsce dzieje się to zgodnie z rozporządzeniem Prezesa Rady Ministrów z dnia 23 grudnia 2008 w sprawie wprowadzenia i odwołania czasu letniego środkowoeuropejskiego w latach 2009-2011. Sprawa jest zatem nie tylko organizacyjna, ale i polityczna.
Aby wyjaśnić istotę tej procedury, należy zdefiniować czas urzędowy, czyli umowny czas obowiązujący na jakimś obszarze. W większości krajów czas urzędowy odpowiada czasowi strefowemu odpowiedniej strefy czasowej. Czas urzędowy w Polsce określa się jako czas strefowy plus 1 godzina. Wówczas mamy czas środkowoeuropejski. Kiedy do czasu strefowego dodajemy dwie godziny – obowiązuje czas letni środkowoeuropejski U + 2h. Czas zimowy, czyli czas strefowy, od którego odjęto godzinę, nigdy u nas nie obowiązywał.
Czy zmiana czasu o godzinę jest dla nas biologicznie istotna? Czy to jej możemy przypisywać nadmierne zmęczenie, rozdrażnienie, a nawet stany depresyjne? Jak uzasadniał prezydent Dmitrij Miedwiediew, zapowiadając w Rosji rezygnację z podobnych zmian, „konieczność przystosowania się do nowego czasu wiąże się ze stresem i chorobami”.
Psychiatra Sławomir Wolniak, w wywiadzie zamieszczonym w serwisie www.psycholodzy.pl, nie potwierdził tej tezy. Jego zdaniem nie ma wiarygodnych badań, potwierdzających np. wzrost samobójstw czy napadów depresji z powodu czy w dniach zmiany czasu. Są natomiast potwierdzone wnioski dotyczące obrzędów – rocznice, święta, ważne daty sprzyjają pogłębionej refleksji, porządkowaniu przestrzeni zarówno zewnętrznej jak i własnej, wewnętrznej hierarchii potrzeb, oczekiwań, spełnień. Przy zmianach czasu mogą cierpieć osoby nadwrażliwe – rzadko notowane w badaniach. Chore na depresje, zaburzenia lękowe. Są to ludzie nadzwyczaj wrażliwi i chaos związany z jakąkolwiek zmianą pogłębia ich cierpienie.
Jednak, jak informował PAP, istnieją badania, które dowodzą, że przestawianie zegarków na „czas zimowy” może szkodzić zdrowiu. Naukowcy brytyjscy uważają, że rezygnując z przesuwania zegarów zyskalibyśmy więcej czasu na korzystną dla zdrowia aktywność fizyczną. Dr Mayer Hillman obliczył, że rezygnacja z zimowej zmiany czasu i przesunięcie zegarków o godzinę na wiosnę zapewniłyby osobom dorosłym średnio 300 godzin światła słonecznego rocznie w zależności od typowego planu dnia.
Po co więc te zmiany? Czy odbywająca się dwa razy w roku zmiana czasu przyczynia się do efektywniejszego wykorzystania światła dziennego i oszczędności energii? Niestety, również w tej kwestii nie ma zgody. Opłacalność stosowania czasu letniego jest dyskusyjna – między innymi z uwagi na zmieniające się zużycie prądu każdego roku oraz zmiany zużycia prądu zależnie od pogody.
Niemniej jednak zmianę czasu stosuje się w około 70 krajach na całym świecie. Pionierami byli Niemcy, którzy wprowadzili ją do praktyki w 1916 r. Pomysł ten przyjęli Anglicy, a następnie Amerykanie. Podczas wojny miało to spowodować oszczędność paliwa służącego do produkcji energii elektrycznej. W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie międzywojennym, a nieprzerwanie stosuje się ją od 1977 roku.
Osoby o usposobieniu sowy zyskają powód do radości, „skowronki” mają w zapasie godzinę poranka i miłą perspektywę – już w ostatnią niedzielę marca znów zostanie wprowadzony czas letni, do oznaczenia którego stosowany jest skrót DST pochodzący od ang. określenia Daylight Saving Time – czas oszczędzania światła dziennego.
Tekst pochodzi z serwisu PAP – Nauka w Polsce, a jego autorem jest Karolina Olszewska.