Małopolska

Małopolska jakiej nie znacie – Malopolska24.pl

Organy Hasiora
Gorce Kultura Pieniny Turystyka

Tajemnica zabrana do nieba

Organy Hasiora

Jest rok 1966, Władysław Hasior stawia na przełęczy Snozka nieopodal Czorsztyna dziwną, metalową, ostrą niczym smocze szpony, drapiącą chmury i sumienie obserwatora kilkunastometrową konstrukcję. Pomnik ten poświęcony jest Poległym o utrwalenie władzy ludowej na Podhalu, popularnie zwanymi „utrwalaczami”.

Tak jak reżim PRL-owski stworzył własną nowomowę, tak w opozycji do niego tworzył się inny język, wykorzystujący wyrażenia techniczne i nadający im zupełnie inne brzmienie. „Bezpiecznik” to nie był element obwodu elektrycznego, ale pracownik organów bezpieczeństwa, „opornik” zaś oznaczał kogoś z kręgów opozycji, zaś „utrwalaczami” zostali żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, funkcjonariusze UB i MO oraz aktywiści partyjni.


Władysław Hasior, w połowie lat sześćdziesiątych, był już uznanym w świecie i Polsce artystą. Hasior był twórcą dziwnym. Twórcą tak dalekim od „sztuki socjalistycznej” jak niebo odległe jest od betonowych kostek chodnika… Z całą pewnością był artystą kontrowersyjnym, ożywiającym swoje rzeźby poprzez ogień lub ilustrujący je dźwiękiem. Dziś powiedzielibyśmy o nim „twórca multimedialny”, wówczas był najczęściej niezrozumiały lub zrozumiały połowicznie.

Zlecenie stworzenia pomnika Poległym o utrwalenie władzy ludowej na Podhalu przyszło zupełnie nieoczekiwanie. Hasior nigdy nie był artystą „dworskim” nie tworzył posągów, ani nawet posążków Stalina, czy Lenina. Nie wysługiwał się władzy. Jakie zatem cele przyświecały zleceniodawcom? Czy ktoś z kręgów ówczesnej władzy chciał w ten sposób „ucywilizować” Hasiora, czy może wciągnąć go we współpracę, omotać apanażami, sławą? Nie dowiemy się już tego chyba nigdy. Świadków coraz mniej, z ich wiarygodnością coraz to gorzej, bo jedni mają coś do ukrycia a innym wiek pamięć odbiera. Jak było tak było, w każdym razie władzy się wówczas nie odmawiało.

Hasior pomnik stworzył, ale …

panorama
Przepięknie posadowiona konstrukcja, tuż obok uczęszczanego zarówno przez miejscowych, jak i turystów szlaku. U stóp góry Wdżar w miejscu będącym łącznikiem pomiędzy Gorcami a Pieninami, niegdyś z widokiem na Dunajec, dziś z panoramą Zalewu Czorsztyńskiego.

Artysta chciał by w ten sposób upamiętnić wszystkich poległych, na to jednak ówczesna egzekutywa zgodzić się nie mogła. Pomnik miał być o „utrwalaczach” i kropka. Cóż czynić?

Będziecie mieli ten pomnik – miał powiedzieć Hasior – ale nie zaśpiewa on NIGDY! Stworzył stalowy szkielet, ni to skrzydła, ni straszliwe szpony rozdzierające niebo, niczym wspomnienia wojny domowej rozdzierają dusze wspominających. Pomnik nie śpiewał, podobno zaginęły piszczałki które miały być na nim zamontowane (dziwne tłumaczenie – prawda? – tak jak by nie można było zamówić i zamontować innych…). Jedynie kilka dzwonków pasterskich czasami brzęknie przy silniejszym wietrze, ale i te dzwonki to nie jest pomysł Hasiora. Zamontowano je podczas remontu. Żałosna namiastka muzyki organowej… A muzyka miała być wspaniała, ni to lament, ni tęskne łkanie po tych którzy odeszli. Miała w niej być też siła tej ziemi i tych ludzi i trwałość gór, i ożywcze tchnienie wiatru, i szum deszczu, i świergot niezliczonego ptactwa.

Ale organy nie zagrały!

Hasior, polegli
Pomysł płyty z figurami poległych, ułożonych honorowo, w szeregu z karabinami w rękach, symbolicznej płyty grobowej, wyszedł z kręgów nowotarskiego komitetu PZPR, element ten pojawił się zresztą już po ukończeniu przez Hasiora prac nad rzeźbą.

Podobno byli tam wzywani znawcy instrumentów pneumatycznych, robili dokumentacje, zdjęcia, szkice, modele … Organy powinny grać! – mówili.

Ale organy nie grały!

Rozmawiałem z kimś kto sam zajmuje się rzeźbą, konserwacją instrumentów muzycznych i podobnymi wyzwaniami. To lipa z tym piszczałkami – orzekł – one (organy) powinny grać same, powietrze ma wpadać na te zęby, rozdzielać się, rozrywać, przyspieszać – mówił z coraz większym zapałem – to wtedy powstaje dźwięk, melodia, tak jak w obluzowanych gontach starego kościoła, jak w potłuczonych szybach starej fabryki. Niby jak oni chcieli te piszczałki zamontować? Na obrotowym maszcie, jak kurki na dachach? No to cały zarys rzeźby diabli by wzięli! Umocować na stałe? Gdzie? Na filarach? A jak by wiatr wiał z innej strony to co wtedy? Mówię Ci Stary, To miało grać samo od siebie.

Ale nie gra!

Tajemnicę milczenia Organów zabrał ze sobą Hasior do nieba …

[mappress mapid=”22″]

6 KOMENTARZY

  1. Fajny artykuł. Od razu się jakoś tak inaczej patrzy na te żelastwo na szczycie ;)

  2. Urodziłem się na Podhalu, jako kilkuletni chłopiec wpatrywałem się w to żelastwo, czekając aż wyda dzwięk… Ojciec mi wmawiał, ze to zagra, tylko wiatr będzie silniejszy…
    Nie zagrało, lecz sentyment pozostał.
    Planuję w najbliższym czasie wycieczkę w rodzinne strony, oczywiściwe organy Hasiora znalazły się na planowanej trasie…

  3. Dla mnie kultura i sztuka są życiem. No a te organy to arcydzieło.

  4. Uprzejmie proszę o kontakt tych, którzy kiedykolwiek usłyszeli dźwięk Żelaznych Organów lub posiadają interesujące wspomnienia, zdjęcia, opowieści dotyczące tego pomnika. Proszę także o kontakt osoby, które zamieściły komentarze pod pseudonimami: fol i kawa. Mój mail: peruki.zglow@gmail.com

  5. Czy możemy z ciekawości zapytać w jakim celu szuka Pani kontaktu?

    Pozdrawiamy serdecznie
    Redakcja

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

AlphaOmega Captcha Classica  –  Enter Security Code
     
 

Maciej Czernik. Małopolanin, Galicjusz, "góral nizinny", energetyk z zawodu, przyrodnik i podróżnik z zamiłowania.